Pamiętnik wariata
10 października
Na korytarzu znów brudno. Wczoraj wywiesiłem tabliczkę - NIE PLUĆ!,
dzisiaj ktoś zrezygnowany dopisał - A CO ROBIĆ?. Musiało mu życie
dopiec. Wieczorem pod oknami chodzili. Nie śpiewali. Coś wisi w
powietrzu, ale nie mogę zobaczyć dokładnie co, bo za daleko. Kończę
żółte tabletki, zaczynam różowe.
17 października
Miałem anginę i gości. Zjedli babkę.
21 października
Trzeba przyznać, że nasza poczta działa bez zarzutu. Wczoraj wysłałem
poleconym galaretę dla Józka, a dzisiaj ciotka już mi przyniosła
kawałek keksu. Był wspaniały. Okruchy wysypałem na balkon Wróblom.
U nich i tak brudno.
23 października
Znów czyjeś imieniny. Dzwoniłem do kilku znajomych, ale nikt się
nie chciał przyznać. Pewnie coś mi się z tego wszystkiego pokręciło.
Sprawdziłem - rzeczywiście, bardziej jestem kędzierzawy niż
zwykle.
27 października
Fiuta podobno ma bliźniaki. Wczoraj się urodziły, ale jeszcze nie
mówią. Szkoda, Fiuta by się cieszyła. A tak między nami, to
babka jej zawsze wróżyła na dwoje. Mąż Fiuty był przedtem inżynierem,
teraz dla odmiany jest szczęśliwy i pije z tej zgryzoty po babce.
Nic nie rozumiem, muszę się położyć. Kończę różowe,
zaczynam białe.
28 października
Wczoraj obchodziłem imieniny. Dzisiaj nogi mnie bolą.
3 listopada
Ciotkę ugryzł pies na kobiety. Prawdziwy - a nie ten aktor. Teraz
musi brać zastrzyki i chodzić do przychodni aż na Litewską, żeby
się nie wściekła. Ja bym się wściekł, przecież to kawał
drogi. Ręce mi się trzęsą coraz gorzej. Mówią, że za dużo
piję. Możliwe, chociaż więcej rozlewam.
5 listopada
Odwiedził mnie znajomy lekarz. Na sygnale. Podobno mam coś nie tak
jak trzeba. Kazał zrobić zdjęcie. Zdjąłem. Co miałem robić?
Ciotka mówi, że to już niedługo - o co jej chodzi?
12 listopada
Miałem urodziny. Byli goście, dostałem kwiaty, prezenty, upominki
i szoku. Listonosz był dzisiaj wcześniej niż zwykle. Przyniósł
ciotkę, bo skręciła nogę. Podpisałem gdzie trzeba i dałem mu słony
paluszek. Podobno świetnie smakuje z napiwkiem. Skończyłem białe,
zacząłem zielone.
16 listopada
Był zdun. Zapytał gdzie piec. Pokazałem mu. Upiekł sobie i
poszedł. Wieczorem znowu pogotowie. Posiedzieli dłużej.
Przymierzałem kaftan. Było miło.
19 listopada
Od kilku dni ciotka skarży się na woreczek. Jutro jej zaceruję.
Zresztą na razie może chodzić z torbą. Bardziej elegancko i więcej
się mieści. Na wycieraczce pod drzwiami tym razem był łupież.
Ciekawe kto się tak nad nią wytrząsa? Czuję się niezbyt dobrze.
Dalej zielone.
25 listopada
Miałem koszmarną noc. Śniło mi się uroczyste wodowanie
wielkiego kadłuba. Samego. Reszty nie było. Makabra. Obudziłem się
z krzykiem, zlany zimnym sosem. Koniecznie muszę kupić ciotce
okulary, bo to już nie pierwszy raz.
29 listopada
Stłukłem talerz. Sam nie wiem za co. Robię się coraz bardziej
nerwowy. Sąsiedzi zza ściany cały czas klepią biedę - uszy
puchną, spać nie można. Skończyłem zielone, zaczynam
niebieskie.
2 grudnia
Pogoda coraz paskudniejsza, deszcz ze śniegiem monotonnie dzwoni o
parapety. Wszystkie ptaki już dawno odleciały na południe, tylko
Bocian dzień w dzień przychodzi pijany i drze się na całą klatkę.
4 grudnia
Nic nie pamiętam.
6 grudnia
Był Mikołaj. Po prośbie. Nie jest dobrze.
7 grudnia
Interesy wuja idą nieźle. Podobno znów ma coś ciekawego na oku.
Tak jakby mu bielmo nie wystarczyło. Zresztą zawsze był zachłanny.
Po południu bawiłem się z ciotką w rządzenie. Wyrządziłem
podobno wiele szkód. Ciotka mówi, że jak ktoś nie umie, to niech
się nie pcha. Czego mnie to mówi? Skończyłem niebieskie, zacząłem
znowu białe.
10 grudnia
Zaskakujące są sukcesy odnoszone przez ludzi w walce z pasożytami.
Wczoraj na korytarzu dozorca wyłożył trutkę na szczury - dzisiaj
się na tym wywalił Kalbarczyk. A wydawało się, że to taki porządny
człowiek.
12 grudnia
Odwiedził nas Wąchała ze sprawą. Sprawę znałem, bo to znajomy
ojca z czasów jak jeździli z rąbanką. Rąbankę też pamiętam,
mordziasty był, czerwony i zajmował się szmuglem. A Szmugiel od
dawna nie przychodzi, zresztą teraz nazywa się podobno inaczej.
17 grudnia
Idą święta. Ciotka intensywnie się odchudza i systematycznie
spada z wagi. A ile wrzasku przy tym. Potrzebuję spokoju. Znów
podjechał samochód. Słychać kroki. Ciekawe kto to?...